Gdzie się to znalazłam? Dlaczego jest wszędzie takie światło? Rozglądam się wokół siebie i widzę niesamowite kolory. Stoję chyba w jakimś ogrodzie. Wszędzie jest pełno nieznanych mi kwiatów. Odwracam się wokół siebie i widzę jakąś postać zbliżającą się do mnie. Czy to mężczyzna, czy kobieta?

Nagle mnie olśniło. Przecież to Bóg. Jak mogłam tego nie wiedzieć. A jeżeli to Bóg, to ja muszę znajdować się w niebie. Jak się tutaj w ogóle znalazłam? Przecież nie byłam zbyt dobrą osobą. Teraz to już jest nieważne.

Zrobiłam krok do Boga, a On już był przy mnie i przytulał mnie swoimi ramionami. Po długim powitaniu zaczęły mnie nurtować różne pytania:

- Boże, jeżeli robiłam tyle złych rzeczy, to dlaczego mnie nie zatrzymałeś i nie zakazałeś je robić.

- Drogie Dziecko, trudno mi było patrzeć na Ciebie, kiedy robiłaś choćby ten najmniejszy grzech. Starałem się pokazać Ci dobrą drogę, ale tak bardzo Cię kocham, że podarowałem Ci wolność, którą nie miałem w zamiar zabrać nawet wtedy, kiedy zraniłaś swoją matkę słowami tak bardzo, że ta jeszcze przez pięć dni wypłakiwała wieczorami ból ze swojej duszy.

- Przepraszam. Nie uświadomiłam tego sobie. Jeżeli już dajesz nam wolność, to dlaczego mamy dany czas, dlaczego nie możemy sobie wybrać, jak długo będziemy żyć na ziemi?

- Dlatego, że jestem zbyt niecierpliwy. Niektórzy potrzebują dłuższego czasu, żeby dojść do świętości a inni krótszego. Czasami nie chcę, żeby któreś z moich Dzieci raniło inne, wtedy niestety muszę się pogodzić z myślą, że to Dziecko stracę.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego miałam raka? Dlaczego umarłam taka młoda? Miałam dopiero osiemnaście lat.

- Dziecko, nie zobaczyłaś tego? W swojej wolności postanowiłaś uciec z domu, uciec ode mnie. Nie chciałaś mieć ze mną nic wspólnego, a ja postanowiłem zrobić ryzykowny krok. Dałem Ci raka, żeby jeszcze raz pokazać Ci miłość Twoich rodziców do Ciebie, moją miłość do Ciebie. Kiedy zachorowałaś, zabrałem Ci dar chodzenia, żeby dać Ci jeszcze większy dar miłości. Pamiętasz, kiedy leżałaś w szpitalu, Twoi rodzice byli razem z Tobą w pokoju, ze zmęczenia zasnęli w niewygodnych, siedzących pozycjach a Ty rozpłakałaś się ze szczęścia. Swoimi łzami obmyłaś brud swoich złych wyborów. To był mój najwspanialszy dzień. Moje zagubione dziecko wróciło do mnie.

- Dziękuję Ci Tato. Mogę już iść cieszyć się życiem wiecznym?

- A Ty jeszcze się nie cieszysz?